Ja białiznu myła, potym pałaskała, ź vietram razmaŭlała: – Oj, laci, moj vietryk, moža, ŭbačyš syna, dyk skažy: śniadanak hod katory stynie... Ja białiznu myła, potym pałaskała, ślozańku puskała. – Oj, kacisia, ślozka, pa hustoj travicy, moža, niedzie syn moj prypadzie napicca?.. Ja białiznu myła, potym pałaskała, dolu uščuvała. – Oj, kacisia, recha, pa zialonym haju, mo pačuje syn moj, jak jaho hukaju?..
|
|